„Scars of speed” – wyzwanie dla rowerowego laika.

Każdy film, jaki przyszło mi miksować stanowił inne wyzwanie. Czy to krótki metraż, gdzie główną rolę gra narracja głosem i ambientami, thriller gdzie było sporo psychodelicznego sound designu, dokument, w którym na pierwszym miejscu był realzim, czy w końcu film o profesjonalnych rowerzystach MTB.

O ile rower posiadam, co więcej – używam, to niekoniecznie od razu odnalazłem się w świece, który dostarczył mi do udźwiękowienia Tomek Góralczyk i Sonia Marcinkowska. Mnogość wiedzy jaką posiadają względem mojej różni się sporo. Także różnice w sprzętach, na których jeździmy są ogromne. Pierwsza prevka jaką im wysłałem, bazując na tym, co sam uważałem za „nadające się”, okazała się innym wszechświatem. Dotarło do mnie, że Ci ludzie poznają po dźwięku modele piast, hamulców i innych elementów swoich rowerów. Miks do kosza.

Na całe szczęście miałem deskę ratunkową. Wiele z nagrań dźwiękowych pochodzących z kamer było do wykorzystania po odpowiedniej obróbce. Ponadto ekipa miała ze sobą rejestrator i przywieźli z planu całkiem sporo materiału. Oczywiście nie obyło się bez rozmów telefonicznych i obszernych plików tekstowych z opisem konkretnych nagrań.

Całość zaczęła się kleić, autorzy filmu „kupili” kolejne wersje miksów. Oprócz dynamicznych ujęć miałem tutaj przyjemność wyżyć się przy udźwiękowieniach slow-mo oraz scenach w warsztacie, które chcieli zblizyć do koncepcji ASMR, gdzie na pierszwym planie miało być wszystko, co związane z naprawą i przygotowaniem roweru do jazdy. Tutaj postawiłem na kompromis pomiędzy bliskimi ujęciami dźwiękowymi, a wpasowaniem ich chociażby pogłosem w otoczenie warsztatu. Ponadto wszystko oprócz konkretnych dźwięków typu dokręcanie szprychy, zdejmowanie widelca, przerzutek, charakterystyczny włącznik światła, na którym zależało Tomkowi i Sonii spreprarowałem nagraniami i dźwiekami z bazy, którą posiadam.

Dużą rolę pomocnika w odnalezieniu się w świecie tych szalonych zjazdów rowerowych spełnił nasz poczciwy i ogromny YouTube. Przeglądałem dziesiątki filmów, żeby znaleźć takie, które nie zakrywały muzyką dźwięków jazdy na rowerze. Dzięki temu zrozumiałem jak brzmi dana nawierzchnia, jakich dźwięków szukać i czego unikać. Mogłem przeglądać zarówno nagrania z planu jak i swoją bazę, a po odpowiednim „layeringu” otrzymać rzeczywiste dźwięki towarzyszące obrazkom.

Całości miksu dopełnia świetnie dobrana muzyka i montaż Artura Żebrowskiego (nie z tych Żebrowskich). Dołożyłem kilka cięć i wyciszeń, żeby wyciągnąć pewne detale, które obrazkowo były tak ładne, że aż żal było ich nie podkreślić.

Reasumując, nie bójcie się świata, którego nie znacie. Mimo, że najbardziej lubię tworzyć dźwięki ze światów sci-fi czy fantasy, to ten film dał mi naprawdę sporo frajdy. Szczególnie motywujące i nobilitujące były komentarze do kolejnych wersji miksu w trakcie naszej współpracy. Ja wiedziałem, że zaczynać rozumieć i poznawać coś nowego dla mnie, a producent i reżyser byli spokojni, że dostaną ostatecznie dokładnie to, czego oczekiwali.

Bądźcie zdrowi i miksujcie w spokoju!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *