Jak zacząłem współpracę z Developerami i Filmowcami?

Wielu z Was pewnie doskonale wie o tym, jak ciężko dostać angaż przy projekcie, który wzbudza Wasze zainteresowanie, lub jak w ogóle uzyskać szansę na pokazanie swoich umiejętności. Z tym samym problemem oczywiście spotkałem się osobiście, a nic nie przyszło od razu.

Jeśli czytaliście pierwszy wpis, w którym trochę o sobie opowiedziałem, to już wiecie, że nie starałem się wskakiwać na głęboką wodę nie mając doświadczenia i wiedzy. Jak wielu przede mną skorzystałem z szansy, która dała mi możliwość pracy z dźwiękiem na codzień. Oczywiście nie była to sfera, w której mogłem się spełnić kreatywnie do granic możliwości, mimo kilkunastu, czy kilkudziesięciu dużych i ciekawych projektów, ale dzięki pracy dzień w dzień przy miksowaniu i nagrywaniu nauczyłem się wiele o dźwięku. Starałem się zrozumieć jego miejsce względem obrazu oraz widzieć, czy też słyszeć jaką rolę odgrywa w tym tandemie. Dodatkowo ciągła praca usprawnia obsługę sprzętu i softu, wyrabia nawyki, pozwala poznać skróty klawiszowe i inne, można pomyśleć, przyziemne aspekty pracy. Uczy radzenia sobie z presją czasu i ciężkimi projektami z kilkunastoma renderami z „final” w nazwie. Tak… czy jesteś grafikiem, realizatorem, montażystą, doskonale znasz rzeczywistość i memy jej towarzyszące.

W miarę zyskiwania pewności siebie poszerzałem obszar pracy. Zacząłem nagrywać muzyków i lektorów, plany filmowe przestały być mi obce. Ogromną wdzięczność chciałbym w ramach tego posta okazać kolegom ze studia, przede wszystkim za wsparcie. Nie wszyscy realizatorzy myślą po „zachodniemu” i skrywają swoje sztuczki i wiedzę dla siebie. U nas było inaczej. Każdy chętnie dzielił się swoimi obserwacjami, pokazywał błędy i uczył. Mogłem ciągle pokornie chłonąć wiedzę, ale też samemu czasem wytknąć błąd lub zaproponować inne podejście. Dzięki temu przy pracy zakrawającej o miano produkcji taśmowej udało nam się uniknąć rutyny.

Ale nadszedł czas, kiedy stwierdziłem, że nie mam się czego wstydzić i mogę powalczyć o miejsce tam, gdzie go zawsze szukałem. Zebrałem portfolio z ostatnich lat, stworzyłem swoją stronę i zacząłem szturm w poszukiwaniu zleceń dla sound designera. Co mnie interesowało? Przede wszystkim udźwiękowienie gier i filmów. Gdzie szukałem? Bogata sekcja grup na portalu Facebook była bardzo pomocna, korzystałem z serwisów typu skillshot.pl, odwiedzałem targi branżowe z wizytówkami i wysyłałem maile. Po kilku rozmowach udało się zacząć współpracę. Raz trafił się domowy rzemieślnik z tak zwaną zajawką, raz studio deweloperskie. Dźwięk do filmu zrobiłem dla wykładowcy ze szkoły filmowej, ale też dla reżysera ze swoim pierwszym filmem krótkometrażowym. Jak to się udało? Wydaje mi się, że pomogła pewność siebie, ale nie zarozumiałość.

Pamiętajcie, że oferujemy usługi, które dają indywidualne podejście do projektu. Oczywiście montażysta może sam podkładać dźwięki z różnych baz i próbować je zmiksować, ale często zabraknie mu warsztatu, który tchnie życie w miks. Developer może skorzystać z gotowych assetów, ale nikt nie zagwarantuje mu, że będą one w stu procentach spójne z jego wizją lub, że odpalając pierwszą lepszą grę nie usłyszy tego samego, co u siebie. Na moje szczęście te argumenty trafiały do moich zleceniodawców. Ze swojej strony zawsze dawałem jak najwięcej. Nie ograniczam się do suchej wymiany mailowej, lubię rozmawiać przez telefon i na kawie, dyskutować i przeciwstawiać wizje oraz dawać ciągły feedback z postępów prac. Dzięki temu ja wiem, że obieram właściwą dla siebie i projektu drogę, ale też mam pewność, że mój klient jest spokojny i widzi zaangażowanie.

Nie bójcie się przemycać swoich pomysłów, przecież efekt końcowy to Wasza wizytówka. Oczywiście są sytuacje wymagające podążania za konkretną wizją niezależną od nas, ale to też pewnego rodzaju wyzwanie, które wiele uczy. Pokazujcie co robicie, szukajcie opinii wśród ludzi związanych z gałęzią, która Was interesuje. To naprawdę przyspieszy Waszą drogę do sukcesów, nawiążecie kontakty i podszkolicie warsztat. Nie bójcie się pracy do portfolio na początku. Często to jedyne wyjście, żeby mieć coś do pokazania przy późniejszych próbach rozpoczęcia współpracy. I przede wszystkim ciągle się uczcie. Uczcie się tego, czego potrzebuje rynek, uczcie się trendów, technologii i bądźcie na bieżąco. Dzięki temu nie tylko unikniecie niespodzianek przy skomplikowanych projektach, ale też będziecie mogli zaoferować więcej, niż się od Was wymaga, a to często stawia Was na wygranej pozycji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *